Górnictwo w poważnych tarapatach, a "sytuacja hutnictwa jest tragiczna"

- Związkowcy chcieli porozmawiać z parlamentarzystami o kryzysowej sytuacji w przemyśle i przekonać ich do podjęcia działań na rzecz ochrony Śląska i Zagłębia Dąbrowskiego przed gospodarczą katastrofą.
- W większości biur nie zastali parlamentarzystów.
- Albo drzwi były zamknięte, albo obecni byli tylko pracownicy biura.
Jak informuje śląsko-dąbrowska Solidarność, związkowcy przynieśli parlamentarzystom tzw. blue coal, czyli bezdymne paliwo oraz importowane wyroby stalowe, żeby zobrazować problemy i zaniechania rządzących wobec polskiego przemysłu. Zostawili im też kopie umowy społecznej w sprawie transformacji górnictwa i województwa śląskiego.
Problemy paliwa blue coalPrzewodniczący śląsko-dąbrowskiej Solidarności Dominik Kolorz, szef górniczej Solidarności Bogusław Hutek i przewodniczący struktur związku w hutnictwie Andrzej Karol odwiedzili biuro posłanki Kolacji Obywatelskiej Moniki Rosy w Katowicach. Przyszli tuż przed 12:00. Teoretyczni biuro powinno być czynne od 9:00 do 17:00. Jednak drzwi były zamknięte. W biurze nie było ani parlamentarzystki, ani pracownika. Nikt też nie odbierał telefonu. Po kilku sygnałach włączała się automatyczna sekretarka.
Związkowcy zostawili pod drzwiami blue coal i importowane wyroby stalowe oraz kopię umowy społecznej.
Przed zamkniętym biurem odbył się briefing prasowy. Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności przypomniał, że w podpisanej przed czterema laty umowie społecznej jest spory fragment poświęcony nowoczesnym, czystym technologiom węglowym. Wskazał na produkowany w Polsce tzw. blue coal.
- To paliwo bezdymne, bezsmogowe. Nawet najwięksi „zieloni” nie są w stanie zakwestionować tego, że jest to czyste paliwo spalane nawet w uzdrowiskach, np. w Świeradowie-Zdroju. Niestety nikt w to paliwo nie chce inwestować, twierdząc, że w związku z tym, że jest ono z węgla, to niestety inwestycji nie będzie - zaznaczył Dominik Kolorz.
Z kolei wyroby stalowe z flagą Ukrainy miały symbolizować problem importu z tego kraju, który osiągnął taki poziom, że zagraża istnieniu hutnictwa w Polsce. Szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności podkreślił, że huty w Polsce obciążone wysokim podatkami i horrendalnymi kosztami energii, co jest związane z polityką klimatyczną UE, nie mają szans być konkurencyjne w stosunku do wyrobów hutniczych z Ukrainy, gdzie tych unijnych podatków nie ma, a energia pochodzi głównie z węgla i z atomu.
- Oczywiście jesteśmy za tym, żeby Ukraińcom pomagać. Sami pomagaliśmy im jako związek od początku wojny i będziemy nadal pomagać. I nasz kraj musi dalej pomagać, natomiast nie możemy sobie pozwolić na to, żeby pomagając Ukraińcom, nasi ludzie zatrudnieni w hutach lada moment stracili pracę - podkreślił Dominik Kolorz.
Górnicy i hutnicy wyjdą na ulice? "Trzeba będzie mocniej uderzyć"Ocenił, że jeśli nie będzie interwencji rządu w tym obszarze, np. poprzez wprowadzenie kontyngentów taryfowych na wyroby stalowe lub pomocy w formie gwarantowanej, niskiej ceny energii dla całego przemysłu energochłonnego, to branża upadnie.
- Chcieliśmy dzisiaj podyskutować merytorycznie, chcieliśmy każdemu posłowi uścisnąć dłoń. Jeżeli nikt tej otwartej ręki nie chce przyjąć, to pewnie spotkamy się niedługo z zaciśniętą pięścią - podsumował szef śląsko-dąbrowskiej Solidarności.
Bogusław Hutek, szef górniczej Solidarności przypominał, iż obecni rządzący twierdzili przed wyborami, że kwestia braku notyfikacji umowy społecznej to przejaw nieudolności poprzedniej ekipy i oni do tej notyfikacji doprowadzą w dwa miesiące.
Zabraknie polskiej stali? "Sytuacja hutnictwa jest tragiczna"Tymczasem mijają dwa lata ich rządów i umowa nad nadal nie jest notyfikowana - wskazał szef górniczej Solidarności. - Myślę, że czas dogadać się ze wszystkim organizacjami związkowymi, bo jak byliśmy razem to wszystko się udawało. I czy to w regionie, czy w kraju, trzeba będzie mocniej uderzyć - podkreślił Bogusław Hutek.
Przewodniczący hutniczej Solidarności Andrzej Karol zwrócił uwagę na dramatyczną sytuację w branży.
- Do końca roku możemy nie przetrwać. I to są informacje, które mamy od pracodawców. Sytuacja hutnictwa jest tragiczna - powiedział Karol. Wskazał, że od grudnia 2023 roku w branży ubyło 2300 miejsc pracy i szykują się kolejne redukcje. - Tyle się mówi o konieczności zbrojenia i zabezpieczenia własnych granic. Niestety jest ryzyko, że niedługo nie będziemy mieć własnej stali - zaznaczył.
Wskazał przy tym, że w ubiegłym roku z 3 mln ton ukraińskiej stali, która trafiła do UE, aż 1 mln ton znalazł się na rynku polskim. W pierwszym półroczu tego roku było to już 600 tys. ton.
- Branża tego nie wytrzyma. Nasz przemysł będzie się zwijał. Premier przed wyborami obiecał zająć się problemami hutnictwa i od tego czasu nie dzieje się nic. Rząd może wystąpić do Komisji Europejskiej o tymczasowe zabezpieczenie naszego rynku przed stalą ukraińską. Apelujemy o pilne działania - dodał szef hutniczej Solidarności.
wnp.pl